Aktulaności LSO

Z drugiej strony ołtarza, czyli co słychać u ministrantów.

Takie tam wspomnienia z minionego roku:

ks. Krzysztof: Każdy patrząc na ołtarz nie tylko widzi Jezusa Eucharystycznego, kapłana sprawującego Mszę Św., wystrój kościoła, ale także zauważa obecnych młodzieńców, którzy służą w prezbiterium. Mali i duzi, ubrani w komże , kołnierzyk i sutanele, i co starsi w albach z kolorowymi sznurami. To Liturgiczna Służba Ołtarza. Najwspanialsza gwardia każdego księdza i ozdoba lokalnego kościoła. Bez tych młodych ludzi liturgia nie wyglądałaby tak wspaniale.

Te kilka słów będzie przeplatane refleksją opiekuna (ks. Krzysztofa) i prezesa LSO (Wiktora Piekarskiego). Pewnie każdy by powiedział cóż to wielkiego stanąć przy ołtarzu, a ja powiem cóż wielkiego służyć Panu Bogu. Być na dyżurze w tygodniu, chodzić z księdzem po kolędzie (gdzie zimno, chłodno i do domu daleko…, daleko może nie, ale nie wiadomo kiedy się wróci ), zbiórki, uroczyste asysty, wizytacje biskupa, a ty ministrancie musisz (chcesz)być.

alt

Od początku mojej posłudze kapłańskiej mocny akcent stawiałem na Liturgiczną Służbę Ołtarza. Tak zwany priorytet w tej branży. Uważam, że bez ministrantów to nie ma co wychodzić do ołtarza, bo jakoś pusto. Podziwiam tych młodych chłopców za odwagę i postawę, determinacje oraz chęć pomocy.

ks. Krzysztof: LSO parafii Świętej Rodziny to jest grupa super chłopaków, którzy są naprawdę COOL (tł. świetni). Można z nimi zrobić wiele dobrego i wiele się robi. Przykład miałem już podczas kolędy, która w ich wykonaniu wpadła rewelacyjnie i obfitowała w naprawdę humorystycznych wydarzeń. Szalejące, miłe pieski wielkości lwa, które chciały ich tylko polizać (czyt. połknąć w całości), nadgorliwe parafianki pojące na siłę różnymi nalewkami własnej roboty, chóralne wykonanie kolęd (to trzeba powtórzyć, bo mają talent), no i te negatywne: wyzwiska kierowane w stronę młodych chłopców, próby pobicia, odebrania zebranych funduszy na wakacje, chyba są pierwszymi  słuchaczami tego co negatywne kryje się w społeczeństwie i negatywnych opinii na temat księży, kościoła i pewnie ich samych. Takie i inne przygody można spotkać na kolędzie. Dlatego ich podziwiam i dziękuje za ten trud.

Teraz może trochę Wiktor opowie o naszych wspaniałych meczach w piłkę nożną w zimie i na plebani i co było dalej. Wiktor: Wszyscy normalni ludzie grają w piłkę (nożną..) latem, ewentualnie wiosna lub jesienią, generalnie gdy pogoda sprzyja. Ale my nie jesteśmy normalni… Aby uatrakcyjnić grę nie wychodzimy na boisko przy dodatnich temperaturach. A najlepsze mecze rozgrywaliśmy przy -10 stopniach.

alt

Podobnie z jazdą na rowerze. Gdy zaproponowałem na zbiórce żeby zorganizować wycieczkę rowerową w lutym (w czasie największych mrozów) ks. Krzysztof popukał się w czoło i powiedział, że nie jedzie. Ale pojechał i było super! Czasami jedna pogoda w zimie nie sprzyjała- było za ciepło. Wtedy pozostawały nam zbiórki formacyjne, na których ks. Krzysztof okazał się istnym Kilerem przepytującym ministrantów, z zasad liturgii czyli: kto, gdzie z kim i za ile… Ale i tak było miło i zbiórki często kończyły się wspólnym jedzeniem kolacji tj. Pizzy.

Dochodzimy do Triduum Paschalnego, które jest najważniejszym świętem w kościele, ale i najwięcej roboty ma wtedy biedny ministrant. Na tak ważne święto wszystko musi być przygotowane perfekcyjnie – także ministranci. Tak wielu pochwał na temat naszej służby w czasie świąt wielkanocnych nie słyszałem już dawno, dlatego warto napisać jak to było. Przygotowanie zaczęły się w sobotę przed Niedzielą Palmową- ustaliliśmy (czyt. Ks. Krzysztof ustalił…) grafik do czytania męki pańskiej. Następnie spotkaliśmy się na zbióreczkach, aby ustalić co, jak, kiedy, gdzie, ile razy, i w ogóle co z czym, aby grało. Chodziliśmy jak w czasie musztry paradnej(warto zaznaczyć że nasz opiekun prowadzący zbiórki jest Żołnierzem… 🙂  tu w prawo, tam skręć w lewo, ustaw się tu, a ty tam.

alt

Ale zagrało. Trochę stresu, charakterystyczne sygnały (niewykrywalne dla zwykłego, niewtajemniczonego wiernego) i działamy. Nowość to porządek w czasie komunii i innych ważnych momentów. Gdy w kościele jest kilkaset osób ciężko nad wszystkimi zapanować – zwłaszcza w czasie komunii. W tym roku podjęliśmy próbę. Zgodnie z ewangeliczną zasadą, że ostatni będą pierwszymi, wiernych do komunii zaczęliśmy przepuszczać od tyłu. Ludziom, którzy zajęli miejsca z tyłu kościoła bardzo się to spodobało, tym z przodu nie bardzo. Do tego stopnia „ nie bardzo” że kilka osób zaczęło na mnie chóralnie krzyczeć, jak można „sterować” ludźmi w kościele, bo przecież tłum potrafi się sam zorganizować.Po procesji rezurekcyjnej opadły emocje a my zadowoleni z dobrze wykonanej służby wsłuchujemy się z pokorą w której prześcignąć się nie pozwolimy w słowa uznania… żartuje. Teraz okiem opiekuna.

ks. Krzysztof: Niedziela Dobrego Pasterza to czas, kiedy należy po rocznym przygotowaniu wypromować nowych ministrantów. W tym roku było ich 3: Michał, Chrystian i Marcin. Strój galowy i nasi bohaterowie otrzymują pełny strój ministranta z rąk ks. Proboszcza i ks.Adama, przy maluteńkim udziale opiekuna. Więcej można zobaczyć na zdjęciach w artykule. Ale za nim przyjęliśmy nowych Bożych Rycerzy, to dzień wcześniej pojechaliśmy do Henrykowa, aby stanąć w szranki z rzeszą ministrantów w ramach SPARTAKIADY. Nasi dwoili się i troili, aby brać udział w konkurencjach i zdobyć jak najwyższe laury. Dyscyplina i hart ducha pozwoliły na całkiem niezłe wyniki. Okazuje się, że NASI: Mikołaj Byczuk, Marcin Noworol, Grzesiu Steckiewicz i Paweł Mioduszewski są obeznani w liturgii i coś wiedzieli o Janie Pawle II. Zabrakło paru punktów aby być na podium w konkursach wiedzy. Natomiast nie ma lepszych w strzelaniu. Zajęliśmy 1 miejsce. W piłkę nożną też graliśmy, ale ćwierćfinał to był max naszych możliwości. Jak na razie sprinterów nie mamy, ale drużynowo w torze przeszkód mamy 3 miejsce. Nie było tak źle jak na pierwszy raz.

alt

I znów coś od Prezesa: Wiktor: ale służba przy ołtarzu to nie tylko dyżury, asysty, i to co pisaliśmy wcześniej. Jest też czas na przyjemności i relaks. W ostatnim czasie naszą ulubiona rozrywka (poza jedzeniem pizzy i cheeseburgerów m McDonaldzie) jest jazda na rowerze. A ponieważ wszystkie trasy we Wrocławiu już „wyjeździliśmy” dlatego przyszedł czas na dalsze miejsca. Bo tak to wsiadamy na rowery i 30km, a i tak ostatni przystanek to… zdrowa żywność. No może czasami zrobimy małe ognisko z 3 kg kiełbasy na 7 osób, ale to nie to samo co wypad na pizze czy coś w ten deseń. Tu znów wtrąci się opiekun i powie coś o wielkiej wyprawie wojennej naszych ministrantów na poligon wojskowy na wielką bitwę z ministrantami z poprzedniej mojej parafii na Muchoborze Wielkim. ks. Krzysztof: Morale naszych żołnierzy-ministrantów od najmłodszego do najstarszego bojowe. Jaka determinacja, jaka waleczność. A wszystko miało się rozegrać na polu bitewnym paintballa. To sobotnie piękne i słoneczne przedpołudnie to zacięta rywalizacja. 20 chłopa przeciwko 20. Co tam się działo, żeby zdobyć flagę przeciwnika. Wygrana naszych ministrantów była bezdyskusyjna. Taktyczne przygotowanie, troska wzajemna, zgrany kolektyw i waleczni najmłodsi ministranci to sukces całej drużyny. Teraz znów oddaje pióro Prezesowi…

altWiktor: Wracając do naszych wypraw rowerowych to byliśmy w Miliczu – Dolinie Baryczy na wycieczce zorganizowanej dla ministrantów z udziałem naszych duszpasterzy. Stawili się sami wytrawni kolaże: prawdziwi pogromy szosy na czele z ks. Januszem – naszym proboszczem, ks. Adamem i ks. Krzysiem, był Krzyś, Adam, Mikołaj, Jasiek i ja. Oj się działo podczas tej wyprawy. Pokonywanie odcinków z prędkością światła i ledwo co wyprzedzając przydrożne ślimaki (żarcik), błotko i skwar. Objechaliśmy stawy milickie, posililiśmy się wspaniale wysmażonym karpikiem i powrót do domu, bo trzeba wspólnie zasiąść na plebanii w STERFIE KIBICA i dopingować naszych (mecz Polska-Czechy). Już planujemy kolejne wyprawy rowerowe – na wakacje rowerem nad Bałtyk, potem może Częstochowa, Trzebnica. Plany ambitne. Zobaczymy jak wszystko się uda. Od kiedy naszym opiekunem został ks. Krzysztof dużo się dzieje, ale chcielibyśmy żeby działo się jeszcze więcej. Ministrantem może zostać każdy… no dobra prawie każdy. Trzeba być tylko chłopakiem (o dziewczyny w LSO walczę, ale z siłą wyższą nie wygram) i mieć chęć. Spotykamy się w każda sobotę o 14.00. UWAGA! Tylko do końca roku Komża GRATIS! Zapraszamy.

alt

Comments are closed.